„Orkiestra...” bez polotu
2007-11-07 12:38:28 | WrocławPrzedstawienie trwające ponad dwie godziny w całości rozgrywa się na zapomnianej stacyjce kolejowej. Spotykamy tam czwórkę bezdomnych: Doko (Piotr Łukaszczyk), Meto (Przemysław Bluszcz), Lubę (Maria Czykwin) oraz Luko (Bogusław Kierc). Dawniej wiedli oni życie niczym nie wyróżniających się ludzi, odgrywających przeciętne role społeczne: opiekuna niedźwiedzicy, muzyka, zawiadowcy. Wylądowali na ponurym dworcu, bo za dużo pili. Ich perspektywy na opuszczenie są raczej niewielkie. Nadzieje jednak wzrastają, gdy pojawia się tajemniczy gość – iluzjonista Harry (Maciej Tomaszewski).
Karierę tego znakomitego niegdyś prestidigitatora skutecznie załamał, podobnie jak pozostałych bohaterów, nadmierny pociąg do alkoholu. Nałóg nie przeszkadza mu jednak trwać w przeświadczeniu o swojej wielkości i wyjątkowości. W zamian za kolejne flaszki obiecuje swoim nowym towarzyszom odmienić ich los w jakiś magiczny sposób. Rozpoczyna się somnambuliczna gra pomiędzy magiem, a pozostałymi, gdzie reguły wyznacza oczywiście ten pierwszy. W opozycji do niego próbuje początkowo stanąć jedynie Meto, ale i on z czasem ulega czarowi i wewnętrznej sile Harrego. Po drodze nie dzieje się nic ciekawego. Finał jest łatwy do przewidzenia: do skrzyni, z której na początku wylazł Harry, wchodzą wszyscy, po czym znikają (oprócz jednego ze wspomnianej czwórki).
Uderzające są braki przedstawienia właściwie w każdej płaszczyźnie teatralnego rzemiosła. Począwszy od scenografii, która nie zmienia się przez cały czas trwania sztuki, poprzez skąpą warstwę muzyczną, po sztampową grę aktorów (może z wyjątkiem Marii Czykwin). Zwrócenie uwagi na te składniki spektaklu wydaje się tutaj szczególnie istotne ze względu na jej treść. Mamy bowiem do czynienia z utworem, gdzie magia i wyobraźnia miały znaczenie wyjątkowe. Tymczasem we wspomnianych elementach sztuki nie odnajdziemy wielu tożsamych z nimi bodźców.
„Orkiestra Titanic” Krystyny Meissner przypomina więc peron, na którym mieszkają jej bohaterowie. Dużo tam pustych butelek, szarości, a w oczy kole odpadający od ścian tynk.
Krzysztof Lupiński
krzysztof.lupinski@dlastudenta.pl