Dzienniki z masakry (Ja, Piotr Riviere - recenzja)
2012-11-12 13:36:37 | WrocławCo można powiedzieć o najnowszym spektaklu Capitolu „Ja, Piotr Riviere..” (pełny tytuł po kliknięciu)? To przede wszystkim wizualny majstersztyk. Agata Duda-Gracz przez cztery godziny bombarduje nas emocjami, a zaskoczenie towarzyszy nam już od momentu, kiedy wejdziemy na teatralną salę.
Wchodzisz ciemnym korytarzem. Chcesz zająć miejsce. Gdzie? To z pewnością nie będzie zależało od ciebie. Za rękę łapie cię któryś ze snujących się po scenie niczym zombie aktorów. Ubrani na biało, z nieobecnym wzrokiem przechwytują cię i prowadzą na miejsce. Od ich woli zależy, czy zasiądziesz na Cmentarzu, w Ławie przysięgłych, wśród Lekarzy (gdzie dostaniemy do ubrania biały kitel), Wiernych, Obywateli gminy Aunay czy może poprowadzą nas do jednoosobowej „loży” w kształcie wychodka. Widzowie zajmą miejsca dookoła sceny i stamtąd będą mogli wydać wyrok na Piotr Riviere.
Wcześniej dowiemy się jednak, jak doszło do brutalnej rzezi. Duda-Gracz skomponowała akcję jak w amerykańskim horrorze. W części pierwszej, o wydarzeniach w Aunay opowiadają członkowie rodziny Riviere. Swą opowieść snuje głowa familii (Cezary Studniak), dziwkarz o miękkim sercu, lecz ciężkiej dłoni, jego zrzędliwa żona (świetna Justyna Szafran) zdewociała córka Amien (przekonująca Magda Kumorek), puszczalska Victoria (Helena Sujecka) oraz opóźniony umysłowo syn Prosper (genialny Krzysztof Wach). Niczym Michael Haneke w „Białej wstążce” Duda-Gracz dokumentuje drugie, podskórne życie wsi. Nie ma tu religijności, prostych, ale godnych, prawych i po ludowemu mądrych ludzi. Jest tępota, brak szacunku („jesteś głupi jak psie gówno” mówi co chwila któryś z bohaterów), zazdrość, moralne zepsucie i nienawiść. W drugiej części spektaklu, gdy do głosu dochodzi siedzący do tej pory w więziennej klatce Piotr (Sambor Czarnota), akcja nagle przyśpiesza, a wszystkie wątki zaczynają się klarować w jedną całość. Niemal zaczynamy kibicować Piotrowi, który podświadomie dochodzi do wniosku, że tu nie ma czego leczyć, trzeba chwycić za siekierę i wyrąbać całe to zło i zepsucie.
„Ja, Piotr Riviere…” jest spektaklem niesamowitym, olśniewającym i wizjonerskim. Duda-Gracz odważnie i ze zrozumieniem podeszła do opracowań Michela Foucaulta. W swoim spektaklu uśmierciła również kilkudziesięciu sąsiadów Riviera (XIX-wieczny Pierre zabił trzy osoby), nie chodziło jej o pustą makabreskę i krwawą rzeź a’la „Pulp Fiction”. W przedstawieniu zbudowała wielowymiarową opowieść o względności dobra i zła. Facet, który wyrżnął 42 osoby zasługuje na karę śmierci? Poczekajcie, aż wysłuchacie pełnej opowieści. Duda-Gracz wchodzi w głowę mordercy, prezentuje jego punkt widzenia. Nie usprawiedliwia ani zbrodni, ani zbrodniarza. Przerażającym jest jednak moment, w którym dochodzimy do wniosku, że rozumiemy mordercę i jego argumentację.
„Ja, Piotr Riviere, skorom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich...” , reż. Agata Duda-Gracz, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu, premiera 9 listopada 2012
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)
Fot. Łukasz Bera