Balladyna we Współczesnym
2006-07-04 12:26:16 | WrocławNad Balladyną ciąży klątwa Hanuszkiewicza. Wystawić dramat Słowackiego bez czegoś co przebije słynne motory z 1974, to wystawić ją zachowawczo. Z drugiej strony nadmiar „efektów" może zaszkodzić....
W przypadku spektaklu w reżyserii Krystyny Meissner sprawdza się właśnie to ostatnie - Balladyna Teatru Współczesnego idzie w stronę pomysłów realizacyjnych, ale traci przy tym na zrozumiałości i atrakcyjności.
Krystyna Meissner postanowiła przenieść sztukę Słowackiego we współczesność. Nie robi tego jednak w tradycyjny sposób - każąc Balladynie być np. córką ekspedientki, a Kirkorowi wpływowym biznesmenem - u Meissner wszystkie postaci są... aktorami. W dodatku nie profesjonalnymi aktorami, tylko zwykłymi ludźmi (widok na scenie to jak obrazek z festynu ludowego w czasie kampanii wyborczej - jest chłopak w koszulce reprezentacji, menel, stroje folklorystyczne, biznesmeni, gosdpodyni domowa), którzy wcielają się w bohaterów dramatu Słowackiego. Aktorzy-amatorzy swoje pierwsze kwestie wypowiadają sztucznie, wkrótce jednak, z niewiadomych przyczyn, grają jak zawodowcy.
Być może tym ostatnim trikiem Meissner chce zasugerować, że role, które odgrywają, od zawsze w nich tkwiły - efekt jest jednak niejasny i trochę dezorientujący. Podobnych zagadek jest zresztą w spektaklu więcej. W śledzeniu fabuły sztuki nie pomaga także to, że cały zespół aktorski jest praktycznie non stop obecny na scenie. Osoby nie biorące udziału w akcji grają rolę publiczności, kiedy indziej są głosem sumienia postaci, czy czymś w rodzaju antycznego chóru, a jeszcze innym razem kręcą się po prostu po scenie.
Spektakl zyskuje dzięki ciekawym kreacjom Piotra Łukaszczyka w roli podwórkowego Kirkora oraz Ireny Rybickiej, która gra pulsującą dziecięcą energią Goplanę. Ciekawie pomyślane zostały role Filona (Jerzy Senator) oraz Skierki (Katarzyna Bednarz) i Chochlika (Szymon Czacki) - ambiwalentnych płciowo pomocników Goplany.
Pojedyncze pozytywy nie składają się jednak na dobrą sztukę. Balladynie Meissner brakuje wyraźnego kierunku, spektakl chce być o wszystkim - o Polsce, o żądzy władzy, o złu, o winie... A Balladyna to przecież fantastyczny materiał na feministyczną historię o zdeterminowanej kobiecie, która w świecie rządzonym przez mężczyzn dociera na sam szczyt... i razi ją piorun.
Paweł Krzemiński
(pawel.krzeminski@dlastudenta.pl)