Antonio Forcione
2011-03-28 19:30:54 | WrocławAntonio Forcione
Antonio Forcione jest artystą, który wzbrania się przed sztywną, gatunkową klasyfikacją muzyki, twierdząc że jej zadaniem jest „wywołanie w ludziach całego spektrum emocji”, a tych wiadomo, nie klasyfikuje się na gatunki. Dlatego twórczość tego młodego Włocha skupia się raczej na muzycznych poszukiwaniach niż na wierności jednemu stylowi.
Swoją karierę gitarzysty rozpoczął jako młody chłopak. W wieku 13 lat koncertował po Włoszech wraz ze swoim trio, które współtworzył wraz z mandolinistą oraz perkusistą. Antonio Ukończył Akademię Muzyczną w Rzymie, jednak od 1983 roku mieszka i pracuje w Londynie, gdzie przeprowadził się w poszukiwaniu nowych inspiracji. Tam zetknął się z muzyką różnych kultur i to wywarło decydujący wpływ na jego twórczość. Dziś stylistycznie jest ona najbliższa jazzowi, jednak silne są w niej wpływy muzyki hiszpańskiej, brazylijskiej, kubańskiej i afrykańskiej. Forcione wpływów tych poszukuje poprzez współpracę z muzykami z całego świata. Swoją ostatnią płytę „Heartplay” nagrał wraz z amerykańskim kontrabasistą Charlie Hadenem, przy „Tears of Joy” współpracował z Ronu Majumdarem, grającym na bansuri, a przy „Ghetto Paradise” z wybitnym indyjskim perkusistą Trilokiem Gurtu. Ponadto występował z takimi gitarzystami, jak: Leo Kottke, John McLaughlin, Biréli Lagrène, Martin Taylor, Barney Kessel; z saksofonistą Andy’m Sheppardem, brazylijskim trębaczem Claudio Roditim czy z pianistą Jasonem Rebello. Antonio Forcione bardzo często wykorzystuje instrumenty etniczne charakterystyczne dla danego regionu świata, w którym występuje, a koncertował, poza Europą, także w Turcji, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Australii i Indonezji.
Do tej pory nagrał szesnaście płyt, a każda z nich jest jakby opowieścią o tym gdzie był, co zobaczył, kogo spotkał i czego się nauczył. Antonio Forcione nieraz porównywany był do takich gigantów gitary, jak Paco de Lucía, czy John McLaughlin. Ktoś kiedyś nazwał go nawet „Jimmim Hendrixem gitary akustycznej”. Takie porównania wydają się być jednak nie do końca „trafione”. Dlaczego? Ponieważ po przesłuchaniu już zaledwie kilku kompozycji skromnego Włocha, każdy się przekona, że takiego muzyka nie ma nigdzie na świecie.
19 listopada 2011, godz. 20.00
Klub Firlej, ul. Grabiszyńska 56, Wrocław
ip